aż pysk wyparzy, bym nie mógł powiedzieć już nic. Lać pragnę na oślep co popadnie aż padnę,
bym mógł zapomnieć żal i zmartwień sto. Lać pragnę aż utopię wszystko i utonę sam. Gorzką pokutę zamiast łez, ostatni w piersi dech, nie czuje jak padam. Oczy zamglone nie widzą nic. Kłamliwe deluzje, nadzieje mizerne. Wreszczeć chcę z rozpaczy że jestem przegrany.
Sączy krew serce me które sam kalecze. Wrzeszczeć chcę by uszłyszeli, że cierń oplata me ciało.
Puste dni mijają gdy jesteś daleko, obserwuje świat pod zmrużoną powieką. Jesteś ciągle przy mnie, we mnie, jesteśmy razem a ja wciąż nie moge się pogodzić z tym obrazem.
Leżysz obok mnie, a nagle w głowie iskra - do pustego łba światła myśl mi przyszła! Rozwiązanie mam na mój urojony ból wielki - spędzic pare chwili sam na sam w gronie butelki.
Pociągam łyk, jeden, drugi, trzeci dziesiąty, dwudziesty, uff, jak ten czas leci! W głowie szumi przyjemnie, i zaraz wredna myśl - kąpiesz się przy ścieku, miałeś do źródła iść.
Ile łyków było, nie wiem, nie pamiętam, bezwładnie wypuszczona pęka butelka. W głowie już jedno - "dooo do-mu iść" a tu nagłe pojawia się ta wredna myśl...
Uroiłem sobie, że jesteśmy rozłączeni. Chyba sam ze sobą jakiś problem mam. Choćbyśmy byli ze sobą zaręczeni ja i tak będe czuł się sam.
A na samotność zawsze jest dobra metoda tylko, że potem z rana strasznie boli głowa. Wnętrze przepalone, wije się majakach, gdzie ta moja mądrość? Wyrzygałem ją w krzakach.
Widze Cię znowu, nie patrzysz mi w oczy, chociaż wiem, że niczym mnie już nie zaskoczysz. Znam Cię na wylot bo jesteśmy tacy sami, chciałbym żeby nie było żadnych ścian między nami.
Chociaż ciężko jest dźwigać świat cały na swych ramionach, chciałbym zabrać Cię w gwiezdną podróż pod niebiosa. Będziemy niczym bogowie, wiecznie piękni i młodzi zwiedzać wszystko co już się wydarzyło i wydarzyć się może.
Złamiemy horyzont zdarzeń i złączymy bieguny świata! Wszakże dla nas to tylko zabawa, draka. Dzieckiem, ach dzieckiem pięknie być, władać mocą wyobraźni, frunąć na skrzydłach ptaka.
Planety unisono zadźwięczą Ci pieśń pisaną na twą cześć;
Wenus onieśmielona twym pięknem, wnet zgaśnie jej blask, schowa się za słońcem;
Mars już niepotrzebny jest, zwątpił w wojen sens;
Jowisz poprowadzi nas, rozświetlając drogę;
Saturn płodny chów, pielęgnować nam pomoże;
Uran nas ugości, w niebieskich chmurzystych salonach;
Neptun z kropel łoże wyścieli i fale morza uspokoi.
Jeśli więc chcesz, miej za sobą ten chwiejny gest - podaj dłoń, rozluźnij skroń i postaw krok w przepaść. Znikną dziwy i przepaść też zniknie gdy zamkniesz oczy w krainie bogów nic Cię nie zaskoczy. --- MOCNO WIERZE, ŻE BĘDZIE LEPIEJ! Wy też dawajcie rade i nigdy sie nie poddawajcie!
a thousand voices in my head i cannot even think for myself everywhere i turn my eyes it's so strange, i want to subside inside i'am full of fright that reality is just in my mind my feelings has gone far away it's so disturbing, i want to escape
i cannot stand these conditions you put me through i feel a need to hide away just where you won't look after me my mother hope will keep me safe
i walk the empty streets and see a thousand empty faces stare at me so disconnected, my mind is gone i'm so frightened, i'm loosing control
my limbs shiver, my knees they're weak a voice in my head tells me i'm a freak i just don't know where to run or to hide i cannot bear this madness inside
if you could only get inside my head for couple minutes, i think you'd go mad what have i done, what are the sins that made you put this burden on me
i'm so afraid, words won't come out i feel you would never understand anyway it's just the way that i feel i can't let myself be
Jestem taki dziwny, a Ty i tak jesteś tu. Jestem taki zimny, a Ty i tak jesteś tu. Tu jest tak dziwnie, a Ty i tak tu jesteś. Tutaj jest tak zimno, a Ty i tak tu jesteś.
A gdy ja jestem tu, a Ty jesteś tam, i tak nie jestem sam bo jesteś.
Jestem tak daleko, a Ty i tak jesteś przy mnie. Jestem straszną kaleką, a Ty i tak jesteś przy mnie. Wszystko mi obojętne bo jesteś przy mnie.
Jestem taki zły, a Ty wciąż mnie kochasz. Jestem taki mdły, a Ty przezemnie szlochasz. Gdy chwyta mnie za szyje skostniała dłoń - śmierć, ja łapie Cię za ręke a śmierć to tylko sen.
Wiem, że Cię to boli, tak kochasz i nienawidzisz. Wiem dobrze, nie musisz niczego już się wstydzić.